

Czesc
Byliśmy na cudownej 3 dniowej wycieczce. Wynajęliśmy auto ( Toyota Corolla 1.8 ) i razem z moim kolega grzeskiem i kolezanka ze szkoly Asia ruszyliśmy na polnoc, co tu oznacza w strone większych upałów. Jako kierowca musze powiedziec wam ze jazda po lewej stronie nie jest taka prosta. Kierunkowskazy sa tam gdzie u nas wycieraczki a wycieraczki na odwrot. Caly czas mi się mylilo. Przy cofaniu patrzyłem do tylu nie przez to ramie co trzeba, a na radzie caly czas się zastanawiałem czy nie wjade pod prad. Po kilku smiesznych sytuacjach za kolkiem wyjechaliśmy w koncu z Sydney. Pierwszy przystanek
Reptile Park, gdzie mieliśmy okazję pogłaskać kangury. Widzieliśmy również miłe zwierzątka Australijskie typu węże, ogromne pająki, krokodyle i prawie metrowe jaszczurki. Po parku odwiedziliśmy plaże
Terrigal, gdzie Grzesiu skorzystał z kąpieli w oceanie. Wieczorem zajechaliśmy do
Hunter Valley, obszaru winnic. Tutaj rozczarowanie ; spodziewaliśmy się, że zastaniemy otwarte winnice, gdzie będziemy mogli próbować wina. Niestety, wszystko było pozamykane na cztery spusty. Zrobiliśmy w tył zwrot i pojechaliśmy w kierunku morza. Zamknięte winnice wynagrodziliśmy sobie wizytą w Bottle shop i zakupem dwóch butelek wina. Noc spędziliśmy w motelu.We wtorek przejechaliśmy przez busz w górach
Wododziałowych. Dojechaliśmy nad piękny wodospad
Ellenborough, gdzie przywitała nas ogromna jaszczurka. Ciekawe było to, że taką samą jaszczurkę pokazywali nam dzień wcześniej w Parku, a tutaj spotkaliśmy ją na żywo. Super. Po wodospadzie pojechaliśmy w stronę morza. Dotarliśmy na najpiękniejszą plażę, jaką kiedykolwiek widzieliśmy. Widoki zapierają dech w piersiach. Ledwo doszliśmy na plażę, a Grzegorz zaczyna coś krzyczeć. Co się okazało ; w wodzie pluskały się ; delfiny. Chłopcy zaliczyli kąpiel z delfinami. Bosko, cudownie, pięknie! Nie da się opisać, jak było cudownie! Wieczorem dojechaliśmy do Nelson Bay, gdzie zatrzymaliśmy się na noc. Rano udaliśmy się na niestety tylko godzinną wycieczkę jachtem. Wokół nas skakały delfiny. Przeżycia niesamowite. Do tego cudowna pogoda, przejrzysta woda; żyć nie umierać i przeprowadzać się w takie miejsce. Po delfinach pojechaliśmy na półwysep do
Tanilba Bay. Stąd udaliśmy się na dwu godzinną pieszą wycieczkę po buszu w celu poszukiwania koali. Znaleźliśmy 4 sztuki, a właściwie to 5, bo jeden miś, a raczej pani misiowa, siedziała z dzieckiem. Misie koala to takie śmieszne zwierzątka, co siedzą na drzewie cały rok. Nigdzie się nie chowają, nawet jeśli pada. Po prostu siedzą i jedzą liście bambusa. Zapytaliśmy pana przewodnika; jak się okazuje: misie koala wcale nie są ubzdryngolone alkoholem z dzewa eukaliptusowego. Liście są toksyczne, jednak misie mają tak długie jelita, że bez problemów trawią i nic im się nie dzieje. Nie są pijane, na haju, ani nic takiego. Wracając do Sydney zatrzymaliśmy się na kolejnej plaży. Kąpiel, wędrówka po skałach i wreszcie, niestety, powrót do domu; Wycieczka była cudowna, Australia jest piękna; A My mamy 600 zdjec

H&S